niedziela, 18 października 2015

Rozdział 3

Notka strasznie krótka, nudna i słaba, ale lepiej krótkie notki często, niż długie rzadko i trochę mało weny, ale kolejna będzie lepsza (przynajmniej taką mam nadzieję). Obiecuję, że przed siódmą notką podniosę trochę poziom swojego pisania.

Notkę dedykuję:
- The Wiktoria - za to, że jako pierwsza skomentowała mojego bloga.
_____________________________________________________________________________________

Rozdział 3 Do dyrektora.


Vanessa obudziła się o szóstej rano. Z pomocą chochlików wykonała wszystkie poranne czynności i już o szóstej trzydzieści zeszła na śniadanie. W Wielkiej Sali było tylko kilkanaście osób. Dzieci, które miały dziwne wydarzenia przy przydziale, profesor Snape, którego znała (był śmierciożercą), dyrektor, profesor McGongall, trzech Krukonów, dziewczyna z jej dormitorium, która, jak się okazało, nazywała się Sophie, dwóch Gryfonów i jeden Puchon. Bez słowa zajęła swoje miejsce. Gdy skończyła śniadanie, do Sali przybyło więcej uczniów, już miała odejść od stołu, gdy podszedł do niej profesor Snape i dał jej plan lekcji. Rzuciła na kawałek pergaminu krótkie, oceniające spojrzenie. Nie było źle! Wróciła spokojnie do dormitorium. Dzisiaj była sobota, więc miała mnóstwo czasu. Wyjęła mały notes i zajęła się rysowaniem Viperii. Obrazek, przedstawiający młodą kobrę, wyglądał jak żywy.  Szczególnie oczy. Dziewczynka zawołała chochliki poprosiła o jedzenie dla węża. Po chwili ten jadł już zabitą przez siebie świnkę morską.
Vanessa postanowiła się przejść. Miała niestety pecha. Jakiś chłopak się potknął i wyglądało to tak, jakby ona podstawiła mu nogę. I jeszcze gorzej, bo akurat szła profesor McGonagall i dała jej szlaban u Filcha w kolejną sobotę o siedemnastej. Jakaś dziewczyna, którą okazała się Joanne White, broniła ją, a McGonagall dała jej szlaban z Vanessą za kłamstwo. Vanessa podeszła do dziewczyny.

– Dzięki – rzekła.
            – Proszę, przecież razem z koleżankami widziałyśmy, co się stało. One jednak nie chciały ci pomóc, bo jesteś ze Slytherinu– stwierdziła smutno.– Teraz się na mnie obraziły.
– Przykro mi– rzekła Vanessa.
– Nic się nie stało– odparła. Po chwili jednak się uśmiechnęła i odezwała się ponownie– jestem Joanne White.
– Vanessa, ale mów mi Vani, bo moje imię jest zbyt długie– wyciągnęła rękę, a ta ją chwyciła. Gadały sobie o wielu rzeczach. Okazało się, że Joanne bardzo dobrze się uczy, ale z zielarstwa jest beznadziejna. Rozmawiały dość długo, aż do obiadu. Tam każda udała się do swojego stołu.
Gdy Van zjadła, podeszła do niej Miona. Kazała Vanessie przywrócić swój dawny wygląd, bo „faceci dziwnie się na mnie gapią”, jak stwierdziła. Wyjęła różdżkę, a nauczyciele bojący się, że to bójka chcieli podbiec, ale Miona już miała swój pierwotny wgląd, ale zęby wciąż były idealnie proste. Vanessa, nie chcąc zdradzać swych umiejętności, podała dziewczynie lusterko, a ta zadowolona odeszła z nim do swojego stołu. Spojrzenia chłopaków z tego domu natychmiast skierowały się na Camile. Ta zignorowała je i wróciła do rozmowy z jakimś chłopakiem, który najwyraźniej traktował ją jak zwykłą przyjaciółkę. Nie jak dziewczynę, za którą chłopcy z klasy trzeciej wzniż wodzili wzrokiem.
Vanessa w tym czasie poszła do swojego pokoju i tam zajęła się nauką czarnej magii. Zaczęło ją to interesować. Nałożyła na pokój zaklęcie Pętli Czasu i wyczarowała manekin. Ćwiczyła na nim mnóstwo zaklęć, gdy jej się znudziło, posprzątała i zdjęła zaklęcie. Zmyła też z siebie pot i wnętrzności manekina, który dostał wieloma czarami w tym sektumsemprą. Przebrała się i wyszła. W dormitorium Slytherinu było nudno, więc skierowała się na błonia. Tam zobaczyła trytona. Znała ich język, ze względu na mieszkające w jej ogrodzie w niedużym jeziorku dwie przedstawicielki tej rasy. Zaczęła rozmowę ze starym stworem, jednak ten szybko odpłynął więc musiała wrócić do zamku, bo za chwile miała spotkanie z dyrektorem. Podeszła do kamiennej chimery i wypowiedziała hasło. Wspięła się po schodach, zapukała i nie czekając na zaproszenie, powlekła się do środka. Reszta, wraz z opiekunami domów, już tam była.
Biurko dyrektora, było całe zawalone jakimiś gratami. Obok niego stało też dziewięć zwykłych krzeseł, na których siedzieli uczniowie i opiekunowie domów, a na przeciwko nich stał duży wygodny fotel dyrektora. Vanessa usiadła po między Krukonką a Puchonką. Teraz mogła się wszystkim dokładniej przyjrzeć. Potter miał kruczoczarne, rozczochrane włosy, szmaragdowe oczy i ładne rysy twarzy oraz okrągłe okulary. Rosa i Joanne miały piegi, a Camile miała idealną figurę. Widać było, że trenowała pływanie i inne  mugolskie sporty. Szlama, ale co z tego. Przecież szlamy to też ludzie.
– Dzieci – zaczął dyrektor.
Vanessa spojrzała na niego tak zimno jak zwykł to robić jej ojciec. Ten jednak kontynuował.
– Chciałbym wyjaśnić z wami wydarzenie z Ceremonii Przydziału. Czy któreś z was wie, co się stało? – „Dzieci” milczały.
– Może panna Gray coś wie – bardziej stwierdził niż zapytał opiekun Slytherinu, za co został obdarzony „milusim” spojrzeniem. Jednak on był śmierciożercą, więc musiała mu zaufać.
– Nie jestem pewna, ale coś podobnego zdarzyło się około stu lat temu, gdy Chefsiba Smich została przydzielona do domu. Była ona dziedziczką Helgi Hufflepuff i zdarzyło jej się to samo, co Rose.
– Więc wiemy coś o pierwszych czterech– powiedział Drops, reszta patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami.– A co z Harrym?
– Podejrzewam, że jest on dziedzicem Merlina– powiedziała Van na skinięcie głowy Snape'a. Ten wybałszył oczy.
– Sprawa jest już chyba wyjaśniona, ale skąd ty to wszystko wiesz? – zapytał dyrektor.
– Z książek.
– A jakich?– dalej drążył temat Drops. Vanessa spojrzała na Snape'a. On też wydawał się lekko przestraszony, ale nie dawał tego po sobie poznać.
– Proszę pana, ona i tak nic nie powie, więc po co ją męczyć?– zapytała Camile.
– Panno Standarto, szlaban za bezczelność– powiedział Snape. – A wy możecie już iść.
– Panna Gray zostaje– powiedział Dropsio.– Chciałbym wiedzieć, co stało się dzisiaj rano na śniadaniu.
– Wczoraj w pociągu, „lekko” podrasowałam wygląd Hermiony, ale tylko na Cermonię Przydziału. Niech pan jej nie mówi, ale zostawiłam jej prostsze i bielsze zęby niż miała wcześniej. – Po chwili dyrektor pozwolił jej iść. Weszła do dormitorium i zajęła się rozmową z koleżankami. Zaprzyjaźniła się z bliźniaczkami i opowiedziała im o rozmowie z Trzmielem*. Później, gdy wszystkie wyszły, rzuciła Pętlę Czasu i zaczęła ćwiczyć. Posprzątała pokój, umyła się, naszykowała się do snu i już o dwudziestej pierwszej położyła się. Kolejny dzień zleciał jej na rozmowach z bliźniaczkami i Joanne. Zdążyła już pokłócić się z Pansy i Sophie oraz poznać trochę Camile.
******************************************************************************
        Dyrektor tymczasem rozmyślał. Skąd ta dziewczyna wiedziała o Chefsibii? Jakie ona książki czytała? Dlaczego nie chciała powiedzieć? I dlaczego patrzyła się na Severusa? Raczej ona mi nic nie powie, ale może on będzie wiedział. Pogłaskał po głowie swojego feniksa, Fawkesa i zajął się sprawą Harry'ego. Wiedział, że jego matka chodziła do Beauxbotons, we Francji,** ale przecież ona pochodziła z  mugolskiej rodziny. Musi się jeszcze nad tym zastanowić.
______________________________________________________________________
* Dla tych, co nie wiedzą: nazwisko dyrektora oznacza „Trzmiel”. Było w dopiskach od tłumacza.
** Wiem, że chodziła do Hogwartu, ale chyba można coś zmienić?
 

4 komentarze:

  1. Jeju! To co piszesz jest świetne oraz dziękuję za dedykację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czarna Damo,
    serdecznie dziękuję za komentarz na moim blogu. Nie wiesz, ile radości mi sprawił :-). Oczywiście, odwołując się do Twojego koma, nie zwracam uwagi na błędy dlatego, że nie podoba mi się blog. Nie podobają mi się po prostu błędy. Gdy nie podoba mi się blog, po prostu go nie czytam. Ale fabuła Twojej historii zaciekawiła mnie, a ze względu na ilość wpisów, może nawet uda mi się je przeczytać dzisiaj.
    Inna sprawa, oficjalny komentarz, powiadasz? Ja chyba też czasem sztywno piszę...
    I kolejna. Na listę linków, co? Dodam, jak przeczytam całość :-)
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam! Dwa słowa: KIEDY WIĘCEJ!!!? To było cudowne, poza małymi błędami. Mogła byś też więcej opisywać. Nie mam inny zastrzeżeń. Zaraz dodaję Cię do listy linków i do napisania!

    OdpowiedzUsuń